~tosty francuskie z domowego chleba bezglutenowego z duszonymi śliwkami z przyprawą korzenną~
Tostów francuskich nie jadłam na prawde bardzo długo...Za rzadko je robię - były przepyszne! Ale rzadko się zdarza, że zostaje u mnie trochę chleba - zawsze szybko znika... :D Teraz specjalnie zostawiłam kawałek z myślą o tym właśnie śniadaniu. Do śliwek dodałam trochę korzennego aromatu, to chyba przez wczorajszą nieco jesienną pogodę...do 17.00 było słonecznie i gorąco, a potem nagle zaczeło lać i lało baaardzo długo...Ale w końcu susza została przerwana i nawet jeśli ja się nie ciesze, to cieszą się roślinki, które tego deszczu zdecydowanie potrzebowały :D No ale żeby nie przedłużać, bo ten post i tak będzie długi... :D Mam dla Was relacje z niedzieli. Całe szczęście internet już działa i bez żadnych niespodzianek udało mi się napisać ten post, ufff...
Było nas całkiem sporo...Każdy z innej części Polski...Ale każdemu udało się dojechać do Warszawy jak i wrócić szcześliwie. Bardzo miło spędziłam ten dzień, 15 nowych znajomości to jest coś! :D I to nie byle jakich znajomości ;) Było dużo śmiechu, dobre jedzenie, ciagłe rozmowy na każdy temat (nawet o pralkach...:D). Aż żal było odjeżdżać :( Na szczęście są zdjęcia i
FILM EWY (♥) które przywołują wszystkie wspomnienia...Oto warszawski dzień moim obiektywem (i nie tylko moim, pożyczyłam parę zdjęć od innych bloggerów i kochani wybaczcie, ale nie pamiętam które zdjęcie jest czyje :<)
Pierwszy przystanek...Głodni po długiej podrózy ruszliśmy do Krowarzywa!
U mnie jak zwykle - sprawdzony i ulubiony cieciorex z sosem pomidorowym ♥
Idziemy dalej...
Żeby była jasność - tutaj nie wstąpiliśmy :P
Nasz przyjaciel Bob (*), który jednak pragnął wolności i gdy tylko na chwilę spuściliśmy go z oka - odleciał w przestworza :( Jeśli gdzieś zobaczycie szybującego minionka - dajcie znać!
Krótka przerwa na Starówce...
Pierwszy raz kupiłam piwo! :D No, już mogę na legalu... :>
Potem wyruszamy dalej - kierunek Vege Miasto. Niestety nie mieli już lodów, ale ciasto było!
Potem - ostatni już przystanek - lody, La Fragola (?) w Złotych Tarasach. Smacznie, aczkolwiek nic nie urywa :D I ceny też nieco przesadzone...
Lód Ewy :)
I Sylwii :)
Iiiii mój :D Zdecydowałam się na czekoladowe, raffy (jak się później okazało - raffaello :D znalazłam w nich kawałek pralinki i wszystko było jasne :D)
I jeszcze kilka zdjęć, tym razem nie mojego autorstwa :)